sobota, 27 października 2012

Obcy


Niezbyt długi one-shot. Pomysł wziął się z powietrza i  ze słuchania kawałka, który nie mam pojęcia jakim cudem znalazłam. Tokio Hotel & Kerli - Strange
To tyle, dziękuje za tyle komentarzy pod poprzednią notką :)
Do zobaczenia ;)
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Mężczyzna biegł przed siebie, nie zwracając uwagi na ludzi, na których wpadał, nie zwracając uwagi na to gdzie biegnie, nie zwracając uwagi na łzy, które obficie wypływały z jego oczu... Chciał uciec przed bólem, który rozrywał jego wnętrzności nie pozwalając mu oddychać. Biegł, dusząc się cierpieniem, które kumulowało się w klatce piersiowej.

- Naruto! - wołany, odwrócił się w stronę skąd dobiegał głos jego przyjaciółki i pomachał do niej uśmiechając się. Dopiero wtedy zauważył, że kobieta nie przyszła sama na spotkanie. - Wybacz za spóźnienie, ale spotkałam po drodze mojego znajomego ze studiów i postanowiłam go zaciągnąć na imprezę. Im więcej osób tym lepiej, prawda? - Sakura ucałowała blondyna w oba policzki i opadła z cichym westchnięciem na loże.- Sasuke Uchiha – przedstawił się wysoki, ciemnowłosy mężczyzna, świdrując blondyna spojrzeniem czarnych oczu.- Naruto Uzumaki – blondyn, uścisnął dłoń nowo poznanego, nie potrafiąc oderwać oczu od jego przystojnej twarzy. - Miło mi poznać.- Cała przyjemność po mojej stronie – odpowiedział mężczyzna mocniej ściskając dłoń Naruto. Kąciki jego ust uniosły się w delikatnym uśmiechu.

Potknął się i wywrócił, przejeżdżając po chodniku dłońmi, które w ostatniej chwili wyciągnął przed siebie próbując ratować się przed upadkiem. Klęczał na betonie, oddychając głośno, nie zwracając uwagi na ludzi przechodzących obok i gapiących się na niego jak na wariata. Oddech stał się głośniejszy i coraz płytszy aż z jego gardła wyrwał się dziki krzyk. Poranionymi dłońmi zaczął tłuc po chodniku, tak jak by to on był winny jego cierpieniu. Gdy ktoś podszedł do niego, oferując mu pomoc, poderwał się gwałtownie i ponowił bieg w nieznane. Chociaż nogi odmawiały mu posłuszeństwa a w ustach zaschło, biegł dalej chcąc zostawić za sobą wszystko. Całe swoje dotychczasowe życie, które tak okrutnie pokazało mu że nie ma prawa istnieć, że nie nadaje się by być godnym miłości.

- Może opowiesz mi o sobie coś więcej? - Sasuke oparł głowę na ręce i wpatrywał się w blondyna jedzącego lody w pucharku. Naruto, uniósł głowę i z łyżeczką w ustach spojrzał pytająco na mężczyznę. - To już któraś z kolei nasza randka – brunet uśmiechnął się delikatnie widząc rumieńce wpływające na policzki towarzysza. - Więc chciałbym się czegoś o tobie dowiedzieć.
Blondyn odłożył naczynie na stolik i odchrząknął zakłopotany.
- Nie ma za bardzo co opowiadać. Moi rodzice zginęli w pożarze gdy miałem trzy lata. Innej rodziny nie posiadam, więc wychowywałem się w domu dziecka. Po osiągnięciu pełnoletności, opiekunowie pomogli znaleźć mi malutkie mieszkanko i pracę, która pozwalała na utrzymanie i jedzenie. Na nic więcej nigdy mi nie starczało. W szkolę zazwyczaj trzymałem się sam, dopóki w liceum nie poznałem Sakury - Naruto uśmiechnął się do siebie, przypominając sobie jak biedna dziewczyna musiała się natrudzić, aby jej zaufał. - Zaprzyjaźniliśmy się. No i tyle – blondyn wzruszył ramionami i ponownie sięgnął po lody, próbując nie zwracać uwagi na przenikliwe spojrzenie bruneta.

Telefon w jego kieszeni zaczął dzwonić, więc wyrzucił go. Klucze, gumy do żucia... wyrzucał niepotrzebny balast, który go tylko spowalniał. Musiał biec szybciej, dalej, jak najdalej z tego cholernego miejsca. Jak najdalej od niego.
Wpadł na rowerzystę, który nie zdążył zjechać mu z drogi. Udało mu się utrzymać równowagę, więc biegł dalej goniony jego wyzwiskami.

- Nee... Sasuke, gdzie jedziemy? - Naruto żałował że zgodził się na tak idiotyczny pomysł, jak zawiązanie opaski na oczach. Był teraz całkowicie uzależniony od Sasuke, który już od dobrych kilkunastu minut nie był skory do udzielenia mu odpowiedzi.
- Ufasz mi? - brunet zerknął znad kierownicy prowadzonego samochodu, na nerwowo wiercącego się blondyna. Nastało kilkadziesiąt sekund ciszy, którą przerwał nerwowy śmiech Naruto.
- Dobrze wiesz, że tak – wyszeptał w końcu, próbując po omacku sięgnąć dłoń ukochanego, znajdująca się na drążku skrzyni biegów.
- Więc pomilcz jeszcze chwilę, Młotku – Sasuke uśmiechnął się do siebie, gdy blondyn puścił pod jego adresem kilka epitetów. - Zaraz będziemy na miejscu.

- Gotowy? - Sauke stał za Naruto, jedną ręką obejmując go w pasie.
- Draniu... mogę to w końcu ściągnąć? - blondyn oparł się o tors partnera, niecierpliwie czekając na ujrzenie niespodzianki.
- Możesz – cichy szept owiał jego ucho, przez co blondyn zadrżał. Ściągnął czarny materiał z oczy, i zamrugał kilka razy aby odzyskać ostrość widzenia. Stali na ulicy przy której znajdowały się tylko domki jednorodzinne. Nic więcej, żadnej restauracji, kawiarni, ani nawet żadnego baru.
- Gdzie jesteśmy? - zapytał, obracając głowę w tył, patrząc prosto w oczy bruneta.
- W domu, Naruto. W naszym domu. - blondyn odwrócił ponownie głowę spoglądając prosto przed siebie, na śliczny dom z małą werandą.
- Żartujesz, prawda? - słowa z trudem przechodziły mu przez gardło. Wyswobodził się z objęć mężczyzny i przeszedł kilka kroków. - Sasuke, co ty chcesz przez to powiedzieć? - zapytał obracając się w jego stronę.
- Chcę powiedzieć, że od dzisiaj zamieszkamy tutaj. Razem. - Sasuke parsknął śmiechem widząc niedowierzającą minę Naruto. - Kocham Cię Młotku i chcę mieszkać z tobą.
- Draniu... - Naruto przylgnął do ciała kochanka, wtulając się w nie mocno. - Ja ciebie też kocham. - wyszeptał wzruszony, składając na jego ustach soczysty pocałunek.

Nie potrafił zrozumieć dlaczego życie potraktowało go tak okrutnie, dlaczego akurat nim musiało się zabawić. Dlaczego on nie mógł go kochać tak, jak on go kochał? Dlaczego skazał go na śmierć, gdy przecież on chciał żyć! Chciał żyć z nim! Za dużo pytań naraz zatruwało jego myśli. Był wykończony, a mimo tego nadal biegł. Pierwsze gwiazdy na niebie spoglądały na niego ze współczuciem, lecz on nie miał czasu im odpowiedzieć. Spieszył się, choć sam nie wiedział po co i gdzie. Nie miał już do kogo i do czego wracać. Jego życie skończyło się w tym dniu. Koniec świata nadszedł wcześniej niż przewidywali Majowie. Dla niego nadszedł dzisiaj. Gdzieś w podświadomości wiedział, że jego życie skończyło się wraz z usłyszeniem straszliwej prawdy.
On go nie kochał. A przecież obiecywał, że spędzą całe życie razem, że stworzą prawdziwą rodzinę, której nigdy nie miał.

- Kocham Cię – szepnął ciemnowłosy mężczyzna, opierając się dłońmi po obu stronach ciała kochanka.
- Ja Ciebie też Sasuke – Naruto mocniej oplótł go nogami w pasie, by jeszcze bliżej poczuć ciało ukochanej osoby. Brunet wykonywał głębokie, powolne pchnięcia, spijając z ust blondyna każdy jęk i westchnięcie. -  Kocham Cię tak bardzo, że aż sam nie potrafię w to uwierzyć. Ufam ci całym sobą , i wiem, że nigdy nie potrafiłbyś mnie skrzywdzić.
- Siedź cicho, Młotku – Ruchy Sasuke stały się gwałtowniejsze i szybsze. Uwielbiał Naruto, a jego słowa tylko spotęgowały rządzę, którą odczuwał zawsze, gdy się z nim kochał. - Nigdy Cię nie zostawię - wychrypiał wprost w jego usta, ,dochodząc.

Chłopak krzyknął głośno, przyspieszając i nie zwracając uwagi że biegnie po moście, gdzie jeździ pełno samochodów, które co rusz trąbiły na niego, wymijając go. Kierowcy pukali się w czoło i wrzeszczeli za nim, lecz on nie słyszał niczego oprócz własnych myśli, które krążyły tylko wokół jedynej osoby której zaufał. Jego miłości, przyjaciela, powiernika, który teraz był mu obcy.
Gdy po raz kolejny się wywrócił, jego dłonie zaczęły krwawić. Nie potrafił już złapać tchu. Patrzył na krew spływającą z rąk i krzyczał. Krzyczał tak głośno i tak długo, aż w końcu wszystkie uczucia i cały ból zniknęły. Podniósł się i chwiejnym krokiem podszedł do barierki mostu. Spojrzał w dół, w otchłań rzeki która pod nim płynęła i wszedł na nią. Jego oddech powoli wracał do normy,  rozłożył szeroko ręce i poderwał głowę w górę wdychając nocne powietrze.

Naruto wpadł do mieszkania, nie mogąc się doczekać aby powiedzieć Sasuke, że znalazł w końcu pracę marzeń.
- Sasuke! - blondyn chodził po domu, zapalając w kolejnych pomieszczeniach światło. - Sasuke? - opadł słabo, na kanapę w salonie, gdy po raz kolejny okazało się, że jego partner znowu pracuje po godzinach. Rozczochrał włosy, niespokojnie zastanawiając się, który to już raz w tym miesiącu, brunet nie wracał wieczorem do domu. Nie lubił sam przesiadywać w ich domu, w ogóle odkąd poznał Sasuke, nie lubił być sam. Obecność bruneta dodawała mu pewności siebie we wszystkim co robił. To on pchał go naprzód, starał się przekonać do ludzi. Ale On ich nie potrzebował, przecież miał Sasuke...

Słyszał jak ktoś krzyczy. Obrócił głowę patrząc na ludzi wysiadających z samochodów i biegnących w jego stronę. Ktoś wzywał przez telefon policję i pogotowie. A on? Uśmiechnął się do tych wszystkich ludzi, którzy za  pewnie mieli udane życie, kochające rodziny i w życiu nie mogliby sobie wyobrazić jak został zraniony. Ich wyobraźnia nie ogarnęłaby tego, że nie ma już dla niego miejsca na tym świecie. Został porzucony, zdeptany jak mały karaluch. Nigdy nie wybaczy mu bólu, na który go skazał, nie wybaczy...
Ponownie spojrzał w czeluści rzeki, która była oddalona od niego o kilkadziesiąt metrów.
Wstrzymał oddech po czym wypuścił go powoli i spokojnie. Zamknął oczy i wciąż z szeroko rozłożonymi ramionami rzucił się z mostu.


- Naruto, musimy porozmawiać – wysoki, czarnowłosy mężczyzna wszedł do kuchni, rzucając na stół swoją torbę.
- O czym, Sasuke? - blondyn przerwał jedzenie jogurtu i uśmiechnął się do niego. Tak ufnie i pełnie miłości.
- O nas – mężczyzna zacisnął zęby, ostatni raz zastanawiając się czy dobrze robi.
- Coś nie tak? - zapytał patrząc na niego niewinnie. - Umyłem naczynia i posprzątałem pokój tak  jak kazałeś – powiedział niepewnie.
- Tu nie chodzi o to co zrobiłeś, a czego nie. Tu chodzi o mnie.
- Więc?
- Nie kocham Cię już... Naruto, wybacz mi ale jakiś czas temu poznałem kogoś, i okazało się że to co nas łączy nie było takie silne jak myślałem.

Blondyn patrzył na niego szeroko otwartymi oczami, a jego słowa bardzo opornie docierały do jego podświadomości. Zrobił krok w tył, nie wierząc.

- Ale jak to... przecież ja Cię kocham... - wyszeptał ciszej niż chciał. Głoś odmówił mu posłuszeństwa.
- Wybacz mi, Naruto... - przymknął powieki i potarł zmarszczone czoło, po czym spojrzał prosto w jego piękne lazurowe oczy. - Zakochałem się.

Kubeczek z jogurtem z cichym trzaskiem upadł na podłogę, rozbryzgując się wkoło. Blondyn zakrył usta dłońmi, przerażony tym co Sasuke starał się mu przekazać.

- Nie, nie, nie... to się nie może dziać naprawdę... - kręcił głową, zaprzeczając temu co usłyszał.

Sasuke stał naprzeciwko niego, i nic w jego postawie nie zwiastowało tego, że to był tylko głupi żart.

- Przykro mi – tylko tyle mógł mu powiedzieć. Jego również bolała ta sytuacja. Byli ze sobą w końcu od dobrych kilku lat, ale takie rzeczy się zdarzają i miał nadzieję, że Naruto to zrozumie.

Naruto po omacku zaczął szukać stołu, z wyciągniętymi przed siebie dłońmi przeszedł kawałek, aż oparł na nim dłonie. Sasuke obserwował to wszystko bez zmrużenia oka. Blondyn oddychał coraz głośniej i płycej, szloch narastający w jego gardle w końcu znalazł ujście. Uniósł głowę patrząc na ukochana osobę, która w jednej chwili zniszczyła wszystko. Łzy spływały po jego twarzy skapując na jego dłonie zaciśnięte na brzegu stołu. Twarz Sasuke pozostała nieruchoma. Naruto wrzasnął i wybiegł z kuchni. Gdy trzaśnięcie drzwi oznajmiło jego wyjście, brunet przymknął powieki i opadł ciężko na krzesło, wspierając głowę na dłoniach.

 - Mam nadzieję, że kiedyś mi wybaczysz – wyszeptał sam do siebie.